Wyjątkowy wieczór w kinie „Nowość”

23 lutego, w ramach tradycyjnego wieczoru tłustoczwartkowego w Towarzystwie, Zarząd TPB zorganizował wyjątkową imprezę w starym kinie „Nowość” przy ul. Potockiego.

Tłumnie przybyła publiczność, która wypełniła po brzegi salę kinową, uczestniczyła w będzińskiej premierze filmu „Śledztwo. The Inquest” w reżyserii Eny Kielskiej oraz w spotkaniu z twórcami tego wyjątkowego filmu. Inicjatorem i pomysłodawcą imprezy był członek naszego Towarzystwa – Roman Kowenia.

„Śledztwo the Inquest” to filmem dyplomowym Eny Kielskiej. W swoim filmie jego twórczyni podejmuję próbę dialogu z klasykami kryminału. Film staje się zatem kryminalną groteską noir i jednocześnie thrillerem, będąc jednocześnie czarno-białą formą artystyczną z elementami animacji. Główną inspiracją filmu jest książka Stanisława Lema pod tytułem Śledztwo, w której aż kipi od absurdu i metafory typowej dla literatury, filmu i teatru przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. W filmie znajdziemy całe spektrum emocji od zdziwienia przez ciekawość, wstręt, uśmiech, smutek, a w końcu zaskoczenie i przeszywające uczucie niedosytu.

Fenomenalne zdjęcia autorstwa Anny Andrzejewskiej, są tak sugestywne, że widz ma wrażenie, że czuje zapach miejsc, w których rozgrywa się akcja. Film został zrealizowany metodą poklatkową, do której wykorzystano 100 tysięcy zdjęć. Za sprawą wybitnej muzyki i dźwięku widz szybko przenosi się w świat filmu, zapominając że ogląda obraz złożony z tysięcy zdjęć.

Widzowie mogli dowiedzieć się wiele o technice powstania filmu, jego twórcach, a także licznych festiwalach na całym świecie, gdzie pokazywano film zrealizowany w Będzinie, a także zapytać o plany młodych twórców na przyszłość. Wieczór poprowadził prezes TPB Marcin Lazar.

Podczas wieczoru dokonano też uroczystego wręczenia Statuetki Honorowej Przyjaciel Będzina, w kategorii Będziński Mecenas, którą odebrał Pan Marian Kubica – prezes firmy Slet – od lat sprawdzonego sponsora Będzińskich Wigilii.

Ostatnią część wieczoru wypełniła degustacja pączków, wypieków będzińskich cukierników – Tkaczów i Tomczyków oraz konkurencyjnych pączków z Radzionkowa, których sponsorem był prezes firma Med.-Bud Pan Aleksander Batoryna. Kawę serwowali Antonio Palermo i Olga Lubecka dzięki uprzejmości firmy Profi Coffee.

Dodatkową atrakcję wieczoru w starym kinie stanowili przedstawiciele Grupy Rekonstrukcyjnej „Śląsk”, w oryginalnych mundurach Pułku Piechoty z okresu międzywojennego.

Imprezę organizacyjnie wspierała młodzież z Klubu Absolwenta i Szkolnego Wolontariatu z Miejskiego Zespołu Szkół nr 1 w Będzinie

FOTO by Roman Rowena

Okiem Jana Kuczyńskiego:

„Śledztwo. The Inquest”. Wieczór klubowy w kinie „Nowość”.

…Najlepsze te małe kina
w udręce i rozterce,
z krzesłami rozściełanymi
pluszem czerwonym jak serce…
K. I. Gałczyński

 

Nostalgiczny wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z 1947 roku, to prawdziwy hołd złożony małym kinom i charakterystycznej dla nich, niezapomnianej atmosfery intymności w odbiorze dzieł sztuki powstałych z inspiracji X Muzy. Dziś niewielu z nas zdaje się pamiętać jego słowa, a małych, tradycyjnych kin jest już w Polsce coraz mniej. Wraz z ich upadkiem odchodzi w przeszłość pewna epoka, przez wiele osób wspominana z rozrzewnieniem. Te uczucia są zrozumiałe, bo specyficznego, niepowtarzalnego klimatu jaki panował w małych salkach, nie da się odtworzyć w klimatyzowanych, sterylnych, jednakowych, podobnych do siebie jak dwie krople wody multipleksach.

Te cudowne, magiczne miejsca, mogą ocalić od zapomnienia i napowrót przywrócić im pełnię życia imprezy takie jak ta, zorganizowana 23 lutego przez Towarzystwo Przyjaciół Będzina w starym, będzińskim kinie „Nowość”.

Tego dnia, a był to, jak pamiętamy – Tłusty Czwartek – licznie zgromadzona publiczność, która wypełniła po brzegi całą salę kinową (zabrakło miejsc siedzących!), miała wyjątkową możliwość uczestniczenia w niezwykle ważnym wydarzeniu kulturalnym. Tym wydarzeniem była będzińska premiera filmu „Śledztwo. The Inquest” w reżyserii Eny Kielskiej.

Film został zrealizowany w ramach dyplomu licencjackiego reżyserki, studentki WST Wydziału Mediów, Aktorstwa i Reżyserii w Zabrzu. W tym projekcie uczestniczyli również studenci Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, Akademii Sztuk Pięknych oraz Studium Aktorskiego przy Teatrze Śląskim w Katowicach.

Prace nad filmem zostały ukończone w 2016 roku a data jego oficjalnej, polskiej premiery, to raptem listopad tegoż roku. W stosunkowo krótkim czasie od powstania dzieła, ten intrygujący i oryginalny obraz zdążył już zdobyć szacunek i uznanie niemal na całym świecie. Dobitnie świadczą o tym liczne nagrody i wyróżnienia, a tych ciągle przybywa.

Będzińska premiera „Śledztwa” nie jest przypadkowa i ściśle wiąże się z naszym miastem. Po pierwsze – film był realizowany przede wszystkim właśnie w Będzinie, po drugie – zarówno reżyserka, Ena Kielska, jak i autorka zdjęć, Anna66 Andrzejewska (pseudonim artystyczny) mocno podkreślają swój emocjonalny związek z tym królewskim grodem, a nawet w nim mieszkają.

„Śledztwo” to historia zainspirowana klasyczną powieścią kryminalną Stanisława Lema pod tym samym tytułem. Wnikliwy obserwator dostrzeże wiele innych inspiracji, nawiązań, cytatów, ale nie zmienia to faktu, że tym, co najbardziej uderza przy pierwszym kontakcie z filmem Eny Kielskiej jest jego wielowymiarowość a jednocześnie oryginalność i zadziwiająca, wewnętrzna spójność. Widz ma poczucie uczestniczenia w wyjątkowym wydarzeniu, wyrażnie oddzielonym od tego wszystkiego, co nim nie jest. Po prostu twórcy filmu wykreowali swój własny, niepowtarzalny, równoległy świat, świat z pogranicza jawy i snu. W tym świecie wszystko jest możliwe. Scenografia zdaje się wskazywać, wręcz sugerować, że akcja filmu toczy się w latach 50 lub 60 XX wieku, aż tu nagle główny bohater wyciąga zza pazuchy telefon komórkowy i zaciąga się elektronicznym papierosem, tym samym wprowadzając zdezorientowanego widza w osłupienie. To jeszcze nie wszystko. Pojazd, którym porusza się główny bohater, Prywatny Detektyw, to zabytkowe auto, jak gdyby wprost przeniesione, wręcz teleportowane z ogarniętego wojnami gangów Chicago z czasów prohibicji. Kolejna scena burzy jednak tę wydawać by się mogło, racjonalną interpretację. Klimat tej epoki zostaje wymieciony z naszej świadomości, gdy w tle widać nagle pędzący pociąg Intercity.

Śledztwo” nawiązuje wprost do najwybitniejszych osiągnięć niemieckiego ekspresjonizmu, do dzieł takich mistrzów kina jak Robert Wiene, Max Reinhardt, Fritz Lange czy Friedrich Wilhelm Murnau. Trzeba od razu dodać – twórczo nawiązuje, bo zarówno Ena Kielska jak i Anna66 Andrzejewska – współscenarzystka i autorka zdjęć, odcisnęły na filmie swoją własną, jedyną i niepowtarzalną, autorską pieczęć.

Film został nakręcony metodą animacji podklatowej, co sprawia, że ogląda się go jak dzieła wymienionych wyżej mistrzów kina niemego. Poklatkowa technika realizacji to metoda wyjątkowo pracochłonna, wykorzystywana głównie w klasycznym filmie animowanym. Dość powiedzieć, że przy montażu „Śledztwa” korzystano ze 100 tysięcy wcześniej wykonanych zdjęć! Benedyktyński trud i anielska cierpliwość reżyserki i operatorki przynosły jednak zamierzony skutek.W zgodnej opinii krytyków filmowych autorki wyjątkowo sprawnie podsycają świadomie wywoływany i rosnący z minuty na minutę niepokój i zgrabnie łączą go z pożądanym efektem groteski. Niewątpliwą, wartą szczególnego podkreślenia siłą filmu jest jego formalna różnorodność. Postacie poruszają się jak Charlie Chaplin w jego starych filmach, dialogi w większości zostały zdubbingowane, ale w tak umiejętny, zgoła przewrotny sposób, aby widz nie miał żadnych wątpliwości, że ma do czynienia właśnie z deubbingiem. Ten formalny zabieg skutecznie wzmacnia komizm sytuacyjny zawarty w filmie. Komizm, który raz po raz przeradza się w nastrój złowieszczego absurdu i zgrozy, jak choćby w scenie z baru, której nie powstydziłby się żaden z arcymistrzów współczesnego kina grozy. Ena Kielska z wyjątkową maestrią przeskakuje między absurdalnym humorem, udziwnieniem, a elementami thrillera czy nawet horroru.

Nasuwa się pytanie, a co z fabułą? Film jest stosunkowo krótki, trwa raptem 18 minut, ale tak wielowątkowy i wielowymiarowy, że jego fabuły nie da się streścić w kilku zdaniach. Nie da a nawet nie wolno. To arcydzieło trzeba po prostu samemu zobaczyć!

Zaskakująca jest pointa filmu, która na długo pozostaje w pamięci widza. Groza płynąca z ekranu nagle okazuje się jedynie zapowiedzią, obrazem, znakiem rzeczywistej grozy, absurdu i złowieszczego horroru obecnych w naszym życiu. Dowiadujemy się, kim są prawdziwi „zaginieni”, ci, którzy nagle zniknęli z naszego życia. I nie jest to filmowa, ale prawdziwa groza, absurd i horror. To wyraźne, społeczne przesłanie filmu, wobec którego niesposób przejść obojętnie.